niedziela, 19 lutego 2017

Schwarzkopf Palette Intens Creme Rv6 Szkarłatna Czerwień


Schwarzkopf Palette Intens Creme Rv6 Szkarłatna Czerwień


  


Cena : ok 12 zł w markecie

Opakowanie :
Ładnie się prezentuje. Kolor między czerwienią / papryką jakaś nutka wpadająca w pomarańcz.
Z nazwy czerwień więc zakładam, że w rzeczywistości nie ma tam tonów pomarańczowych / rudych.

Przygotowanie :
Do przygotowania niezbędna własna miseczka i pędzelek.
I teraz hit - powrót do przeszłości. W sumie już od wielu lat nie spotkałam farby, która by tak śmierdziała. Farba wali niemiłosiernie. Aż mi oczy zaczęły łzawić i musiałam się ewakuować z małej łazienki bez okna do większego pomieszczenia bo słabo mi się robiło. Piszę to bardziej jako dobrą radę niż próbę zniechęcenia bo akurat jeśli farba okazałaby się ogólnie fajna to smrodek przez godzinę da się znieść.
Konsystencja:
Farba naprawdę bardzo dobrze się miesza z utleniacze. Niewiele farb robi to aż tak dobrze i szybko. Konsystencja kremowa. Dobrze trzyma się włosów, nie spływa, łatwo rozprowadza. Nic do zarzucenia.
Spłukiwanie :
Ciężka sprawa. Farba bardzo długo się spłukuje z włosów. Ba ! Kuriozalnie ze skóry spłukać się nie chce. Mocno farbuje wszystko dookoła i ciężko się usuwa. Obecnie większość farb robi to już całkiem sprawnie ale nie palette. Ktoś, kto wszedłby do łazienki po moim farbowaniu czerwienią dostałby zawału. Scena jak z horroru.

Włosy po farbowaniu :
Odżywka załączona do farby pachnie mocno landrynkowo i na tym się jej "atuty" o ile można tak napisać kończą. Wydajnościowo wystarcza chyba tylko na same końcówki, beznadziejnie się rozprowadza na włosach i w ogóle jej nie czuć w dotyku. Tak jakby zupełnie jej nie było. Nie wiem czemu ten produkt jest tak nie udany. Ratowałam się maską Schwarzkopf BC Moisture Kick - ta sama firma a taka różnica. To są chyba te koszta jakie trzeba ponieść, żeby farba była tania.
Włosy jednak trochę szorstkie, ale tragedii nie ma.

Efekt :
Kolorek ładny. Nie da się go nie zauważyć. Potrzebowałam takiej odmiany. Równomiernie pokrył zarówno mój niczego sobie odrost, część która była pokryta poprzednią farbą jak i końce, które były już bardzo wypłowiałe.

Skład opakowania : 



 Wyjściowo - "odrost wstydu":
Na ostatnim foto widać jaśniejsze końce z wypłukanym kolorem - tak wyglądają włosy po 2 miesiącach od farbowania (Joanna - Płomienna iskra)






Efekt finalny na włosach :

















aktualizacja po 5 (!!!) tygodniach :

podsumowując jak na taki odstęp czasu to efekt jest super. Co prawda widać, że kolor już nie ten sam ale nadal wygląda na co dzień ładnie. Ludzie pytają czy mam nowy kolor (nowy - czyli sprany ... doh!). Mimo wszystko kolor jest ok. Wyrudział na końcach, zapewne spod spodu. Ale dodam raz jeszcze jest dość intensywny, niewypłowiały i ładny.
Minusem natomiast na całej linii jest to, że farba .. puszcza farbę. Nadal. Przy każdym myciu. Do tego stopnia, że kupiłam celulozowe ręczniki (takie jakich używają w salonach fryzjerskich) by nie zniszczyć wszystkich moich. Nie wyobrażam sobie mieć coś takiego na głowie w lecie, gdzie np nad jezioro się jeździ czy olaboga do basenu wchodzi.
Kondycja włosów po farbowaniu raczej średnia. Ta farba z pewnością nie działa na nie neutralnie, raczej w kierunku ujemnym.
Poniżej zdjęcia do oceny (widać już mój odrost - fuj!)